sobota, 24 sierpnia 2013

Dlaczego nabieramy się na sztukę

Moje ostatnie odkrycie to Banksy. Słyszeliście? Ja też nie, póki nie przeczytałam któregoś wydania Wysokich Obcasów. Banksy to steetartowiec, którego twórczość rozwinęła się ponad bazgranie po ścianach. Robi niesamowite graffiti, instalacje, eventy. Zrobił także film. Gdyby nie film "Wyjście przez sklep z pamiątkami" zapewne nie rozważałabym o nim zbyt długo. Jego sztuka jest trafna, wymowna, daje do myślenia (zazwyczaj jako niezwykle dobitny komentarz do sytuacji politycznej, społecznej). Film natomiast daje do myślenia dwukrotnie.

Film jest nie tyle o Banksym ile o gościu, który artystą nie jest. Pytanie jakie stawia Banksy jest według mnie jednoznaczne: czy każdy może stwarzać coś, co imituje dzieła sztuki i za takie będzie traktowane? Czy cała współczesna sztuka jest iluzją, umową społeczną, modą. Czy sztuka (w tym streetart) ma sens, gdy do głosu potrafi dojść ktoś z przypadku? Gdzie leży granica między dziełem sztuki, a jego imitacją? Czy ta granica istnieje i czy, idąc tym tropem, istnieje dzieło sztuki?
Druga strona medalu to rozważania czy film nie jest kolejną prowokacją Banksyego. Fakt czy Mr. Brainwash to kreacja Banksyego, czy historia faktycznie się wydarzyła, mi nie robi różnicy. Ważne jest zadane pytanie.


                                                                                                            Mural, Banksy








Filmu celowo nie streszczam. Nie odbiorę Wam tej przyjemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz