środa, 25 grudnia 2013

Biała koszula

Święta święcić należy. To ważne, potrzebne, wartościowe. Dla mnie świętowanie to spotkanie. Wyjście poza samego siebie. Nie musi być merytorycznie. Ważne by było. Zaistniało.
Przekroczenie granicy zwyczajności leży w wyjściu poza to, co codzienne. Świętowanie to bycie. Współbycie. Coś, co warto uświęcać. Co musi być zaznaczone i naznaczone. Białą koszulą.




ps. msza ma sześć części. Mój faworyt od 22.20 "Agnus Dei"..."Baranku Boży"...

sobota, 21 grudnia 2013

Skrót

Z okazji koszmarnych dwóch dni w pracy i z powodu nie działającego bloggera na przedpotopowym, pożyczonym (hurra!) laptopie dedykuję Wam piosnkę, które oddaje w pełni wszystko to, co w ostatnie dni zadziało się wewnątrz mnie - gdzieś, między sercem a wątrobą, gdzie ponoć ukrywa się dusza...



ps. coraz bliżej Święta ;)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sa - mo - lot

Usłyszałam dziś. Było to najpiękniejsze przeżycie ostatnich dni. Są takie chwile, o których trudno zapomnieć. Jak ta, gdy przy "High hopes" zachodziło słońce widziane przez okno mojego "starego" pokoju, jak PJ Harvey odsłuchiwana na małych słuchaweczkach w mroku autobusu wracającego do domu, jak msza śpiewana przez chór mojej mamy w maleńkim kościele. Jak utwór, który rozbrzmiewał przez cały dzień i który zamierzamy zagrać w piątek, w okazji nadchodzących Świąt ...


sobota, 14 grudnia 2013

Hedonizm

Jest niebezpieczny. Ostatnie kilka tygodni eksperymentowałam na żywym organizmie, dostarczając sobie w czasie wolnym wyłącznie doznań ekstremalnie ogłupiająco przyjemnych. Seriale, sen, brak pracy, porządku, myślenia, samodyscypliny. Efekt - jednoznacznie depresyjny. Po dwóch tygodniach nie byłam w stanie wykrzesać z siebie niczego. Weny do pisania, pracy, kreatywnych zabaw z dzieckiem. Nie cieszyło totalnie nic.Wniosek?Schopenhauer miał rację twierdząc, że przyjemność jest łańcuchem niezaspokojonych potrzeb, że cielesna, prymitywna przyjemność jest dobra wyłącznie wtedy, gdy jest dawkowana z umiarem. Jak wódka. 
Nadal pewnie trwałabym w stanie "tumiwisizmu" i totalnej niemocy, gdyby nie fakt, iż ze stojaka na płyty ktoś przypadkowo wyciągnął utwór z przeszłości. Usłyszałam, ocknęłam się. Jest nadzieja, że zechcę.


Ps. Szymanowski dla odważnych ;)

niedziela, 1 grudnia 2013

Kwadraciki

Mieszkanie mam z widokiem niemal na całe miasto. Prawie jak penthouse. Widać bloki, kamienice, wieżowce, kościoły, jezioro. Wszystko widać. Od zachodu nawet śniadanie przygotowywane na stole kuchennym sąsiada. Cóż. Nie można mieć wszystkiego. Zasłony natomiast trzeba. Zwłaszcza gdy jest się szczęśliwym posiadaczem łazienki z oknem. 
Lubię wieczory. Te zimowe. Patrząc na setki okien, wyobrażam sobie, co dzieje się za każdym z nich. Tam się kłócą, tam ktoś ogląda porno, tam śpi, tam piją piwo i tańczą, tam kąpią dziecko. Tam pusto, tylko światło zostawili, a tam remont (o tej porze?). Tam myją okna, tam ktoś po prostu patrzy. Jak ja. I jestem tylko małym świecącym kwadracikiem.



11 dni

I się doczekaliście. Wstyd. Ostatnia notka, nie dość, że krótka, bez treści i właściwie o niczym, zaistniała 11 dni temu. Chylę czoła.
Pprzepraszam więc. I wracam. Jak zawsze.