Powinni tego zabronić. Przecież to jest absolutnie anydżengerowskie. A dżender na czasie.
Czy istnieje jednak konieczność uświadamiania ludziom by traktowali się równo, jeśli wystarczy by traktowali się z szacunkiem?
Nie muszę ubierać syna na różowo, nie muszę mówić, że jeśli zechce być dziewczynką, to może. Muszę mówić, że go szanuję, akceptuję, że jestem i będę. Zawsze. Niezależnie od wszystkiego. Musi czuć, że jest jaki jest, że to dobrze, że może pracować jako niania, może być gejem, może chcieć czegoś innego niż zostać drwalem lub kierowcą ciężarówki.
Czy chcę by był inny, nietypowy? Niespecjalnie, gdyż każda inność przynosi wrogość, a wrogość to zawsze cierpienie inności. Jeśli będzie jednak, chcę by miał poczucie, że da sobie radę. Zawsze.
Mam czasem wrażenie, że dżenderowskie lobby pragnie produkcji inności, by wrogość przeciw nim kierowaną zwalczać grupą liczniejszą, silniejszą. Wszystkie prawdy pseudo-dżender to dla mnie banały.
Za moich, studenckich czasów, gender studies były studiowaniem zachowań ludzkich po kątem płciowości. I nikomu nie przyszło do głowy, by nauczać tego przedszkolaków ...