poniedziałek, 11 listopada 2013

Nikt nie jest doskonały

Im jestem bardziej w latach posunięta (podkreślam w latach!) tym bardziej uświadamiam sobie jak bardzo jestem niedoskonała. Jak wiele powinnam zmienić, ulepszyć, dopracować. Z drugiej jednak strony im starsza jestem, tym więcej złego w sobie dostrzegam, co powoduje iż ulepszanie z góry wydaje się być zabiegiem totalnie bezsensownym. Jak można bowiem ulepszać coś, co nieustannie się pogarsza... Znajduje trzy wyjścia z tej sytuacji zgoła nieprzyjemnej: albo się pokochać, albo znienawidzić, albo spotkać gdzieś po środku ratując resztki honoru, przymykając oko na drobiazgi. Jak wiadomo, kluczem do świata jest równowaga w tej sytuacji jednak chyba trzeba prawdę na klatę wziąć, resztki po wybuchu pozbierać, i jak zawsze zacząć się zmieniać od jutra. A będzie, co będzie. Czas pokaże. Niedługo nowy rok. Zawsze można przecież skonstruować nową listę życzeń...

2 komentarze:

  1. mam kilkanaście lat więcej niż Ty i z wiekiem coraz bardziej przeważa szala, że jestem "fajna"... :) coraz bardziej nie chce mi się zmieniać tego, czego przez tyle lat nie zmieniłam, nie pozostaje nic innego jak zdroworozsądkowa samoakceptacja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze byłoby czuć "fajność" samej siebie. Poszukuję tej samoakceptacji, ale trudny to proces niezmiernie. Może kiedyś się uda, kto wie. Zdrowy rozsądek! Masz rację, bo jest zapewne klucz do całej zagadki, tylko gdzie go szukać ?? :)

    Buźka

    OdpowiedzUsuń